środa, 1 marca 2017

2.Crudelis Veritate

Hermiona spędziła cały wieczór w towarzystwie Harry'ego. Wybraniec pocieszał ją po spotkaniu z silver trio Hogwartu. Gryfonka miała dużo oporów, bo słowa przyjaciela nie działały na nią jak kiedyś. Ciągłe powtarzanie; "Herm, daj spokój, to w końcu ślizgoni" lub "Miona, będzie dobrze, niedługo koniec szkoły". I inne tego typu wyjaśnienia.
Panna Granger była odmiennego zdania.
Uważała, że zachowanie Malfoy'a i reszty można uzasadnić chociażby tym, że od dziecka mają twarde zasady, które nieposłuszeństwem prowadziły do kar i rękoczynów. Ale Hermiona tłumaczyła to sobie tym, że bez powodu też by jej nie ubliżali.
Zawsze gdzieś było jakieś 'ale'.
Ona sama toczyła ze sobą wewnętrzną walkę.
Oprócz niej samej nikt nie wiedział, że została podrzucona Rose i Ian'owi Grangerom, kiedy była niemowlakiem, dowiedziała się o tym przez przypadek podsłuchując rozmowę domniemanych rodziców.

Wspomnienie

-Kochanie, kiedyś będziemy musieli jej powiedzieć - Ian Granger czule przytulił żonę. - To i tak wyjdzie na jaw.
-Ale...ona jest jeszcze za mała - zaszlochała. - Nie możemy zaczekać z tym chociażby do jej osiemnastych urodzin? 
Mężczyzna odetchnął głęboko. 
Myślał jak jeszcze może przekonać żonę do ujawnienia prawdy, a nie było to łatwe. Rose Granger była kobietą upartą i bardzo wrażliwą zwłaszcza jeśli chodziło o dzieci. 
-I co jej wtedy powiesz?  - przeszedł do potyczki słownej. - Że została porzucona małżeństwu, którzy nie mogą mieć dzieci? Rose, nie bądź głupia. Kłamstwo i unikanie rozmowy na ten temat nie wróży nic dobrego, znasz Hermionę. 
-Masz rację - przyznała mu wreszcie. - Masz rację. Ale zaczekam z tym jeszcze trochę, poczekam na odpowiedni moment. 
Ian zgodził się z żoną, wiedząc że szybciej nic nie wskóra. Pozostało im czekać aż nadejdzie właściwy czas na powiedzenie ich przybranej córce prawdy, która była ciężka do przetrawienia. 
Noworodek podrzucony pod ich drzwi w pogodę ulewną.
Był to 15 września w godzinach wieczornych, jak niebo było ciemne i zachmurzone. Chmury kłębiaste, warstwowe zanosiły się nad miastem zwiastując ulewę, a być może nawet burzę, oni wtedy usłyszeli dzwonek do drzwi, a gdy otworzyli nie było nikogo. 
Gdyby nie fakt, że spostrzegli dziecko w nosidełku pomyśleliby, że to głupi żart dzieciaków.
Grangerowie wierzyli, że to cud od Boga, że to oni znaleźli to maleństwo nim zaczęło padać. Jednocześnie zastanawiali się kto był takim potworem by je porzucić, ale na te pytania nigdy nie dostali odpowiedzi. 

Koniec Wspomnienia


Ze wspomnień otrząsnęła się, gdy Ron zaczepił ją przed samiutkim pójściem spać. Miała już iść do swojego dormitorium, które dzieliła z trójką innych dziewcząt w tym Ginny.
-Miona? - zapytał niepewnie. - Pomogłabyś mi jutro z referatem na eliksiry? Wiem, że dopiero jutro rozpoczną się zajęcia, ale chcę coś oddać by Snape zauważył, że coś robię..
-Ron - jęknęła kasztanowłosa. - Jeśli będzie konieczność robienia referatów to dopiero się za to zabierz. Nie możesz pisać sobie od tak referat nie przerabiając ani jednej lekcji, co ty byś miał napisać na eseju?
Rudzielec poczerwieniał na twarzy.
Nie przewidział takiej postawy przyjaciółki, spodziewał się zgody z jej strony. Planował wymówkę referatem by spędzić z nią trochę czasu sam na sam chociażby w nudnej bibliotece, kochał ją i nie okazywał tego tak jak powinien, ale tonący chwyta się brzytwy jak to powiadają.
-No tak - ściszył głos. - Ale pomożesz jak będzie trzeba?
-Nic nie obiecuję.
Po tych słowa Gryfon uśmiechnął się blado do Hermiony i pożegnał się wymówką, że jest zmęczony wybrykami Freda i Geogre'a, który nawet na ostatnim roku nauki nie zmądrzeli ani o krok i sprzedawali swoje magiczne dowcipy.
Kasztanowłosa powiedziała mu ciche 'Dobranoc' i sama powłóczyła nogami do pokoju.
Długo nie mogła zasnąć jej głowę zaprzątały myśli o tym jak mogli przed laty ją porzucić ludzie, którzy powinni ją wychowywać. Jednak trzymała się tego, że Ian i Rose Granger byli jej rodzicami przekazującymi jej najważniejsze wartości.
Wreszcie przed godziną dwudziestą trzecią zasnęła.



~*~

-Herm, wstawaj! - Ginny potrząsnęła ją za ramię. - Bo spóźnisz się na zajęcia, jest już siódma!
To podziałało na Gryfonkę niczym kubeł zimnej wody. Zrzuciła z siebie kołdrę i wstała w przeciągu minuty. Pierwsze co zrobiła to chwyciła w locie swoje ubrania i szkolną szatę z barwami Gryffindoru i zniknęła w łazience by się odświeżyć i przygotować.
Nie minęło dwadzieścia minut, a gotowa opuściła pomieszczenie. Chwyciła torbę z książkami i sprawdziła czy wszystko co jej na dziś potrzebne, znajduje się w środku.Gdy stwierdziła, że tak jest zaciągnęła Ginny pod ramię i obie opuściły dormitorium i udały się na śniadanie do Wielkiej Sali.
Na korytarzu spotkali silver trio Hogwartu i Shane'a idącego w ich towarzystwie, co sprawiło że Hermiona nieco posmutniała.
Bała się.
Bała się, że jej nowy kumpel tak bardzo zatraci się spędzaniem czasu z Malfoy'em, Notte'm i Zabini'm, że ona w jego oczach zostanie nic nie wartą szlamą. Nie chciała stracić nowo poznanej osoby, która wydawała się naprawdę świetną duszą towarzyską.
Z rozmyślań na temat ślizgona wytrąciła ją Ginny.
-Ej, Miona - dała jej kuksańca. - Collins cię wołał.
Hermiona podniosła wzrok. Nie zauważyła nawet momentu kiedy czarnowłosy odwrócił się od silver trio i zawołał ją widząc, że idzie w tym samym kierunku.
-Hej - uśmiechnął się, gdy znalazł się blisko niej. - Jak tam pierwszy dzień?
-Odnoszę wrażenie, że jeszcze dobrze się nie zaczął - odpowiedziała kąśliwie. - A jak tam u Ciebie, Collins?
-Dość dobrze jak na pierwszy dzień nauki tutaj. Dobra lecę na śniadanie i eliksiry, które jak się zdaje mamy razem...więc do zobaczenia?
-Do zobaczenia - zgodziła się Gryfonka czując na sobie badawcze spojrzenie rudej.
-A i jeszcze jedno - uśmiechnął się. - Zaklepuje miejsce siedzenia z Tobą w ławce. Nie przyjmuję odmowy, Panno Granger.
Po tych słowach dołączył do stojących nieco dalej ślizgonów i czwórką ruszyli do Wielkiej Sali.
Nim Gryfonka wykonała krok do przodu zatrzymała ją ruda.
-Ej wy coś kręcicie? - zapytała. - No na moje oko to coś wisi w powietrzu.
-No, to będzie kwas - uśmiechnęła się Hermiona. - A tak poważnie lubię go i tyle.
Obie Gryfonki ruszyły do wielkiej sali i od razu zasiadły na swoim miejscu tuż na przeciwko Harry'ego i Ron'a.
Rudzielec nie zagadywał dziewczyn za to Harry trajkotał niczym radio. To o nowych przychodach, o spędzonych wakacjach u Syriusza, mówił o wszystkim co przyszło mu na język.
Kasztanowłosa jedynie słuchała wywodu przyjaciela i kończyła jeść już drugiego tosta, którego popiła szklanką soku dyniowego.
-Dobra idę pod klasę, do zobaczenia! - krzyknęła do chłopaków.
Ginny była rok młodsza więc ją czekała ciężka godzina opieki nad magicznymi stworzeniami. Ruda lubiła Hagrida, może nie tak jak jej przyjaciele, ale tolerowała natomiast przedmiotu nie znosiła, nie przekonała się do niego od momentu gdy pojawił się w jej planie.



~*~
 Gdy lekcja się już zaczęła, Shane jako pierwszy wpadł do klasy i zajął jedną z ostatnich ławek, natomiast ławkę przed nimi siadł Teodor, Blaise i Draco, gdy kasztanowłosa weszła do pomieszczenia szukając ślizgona, który wymusił na niej siedzenie z nim i zobaczyła wianuszek gadów z przodu, automatycznie chciała się wycofać.
Zrobiła krok w tył.
-Hermiono Granger - usłyszała głos Shane'a. - Nie zapomniałaś o czymś?
Zaklęła cicho pod nosem, wiedząc że ślizgon ją zauważył i przypomniał o swoich słowach. "Nie przyjmuję odmowy". 
Poczłapała nogami do ławki w której siedział Collins. Chciała spędzić czas w jego towarzystwie, ale czuła się niekomfortowo wiedząc, że ławkę przed nimi siedzą znienawidzone przez nią osoby.
Nic dobrego to nie wróżyło.
Jednak siadła obok czarnowłosego i uśmiechnęła się.
-Siedząc z Tobą nie myślałam o 'przyzwoitkach' - stwierdziła z przekąsem.
Miała nadzieję, że święta trójca nie słyszała określenia jakim ich mianowała, ale tu też się przeliczyła.
-Grabisz sobie, Granger - syknął Malfoy nie odwracając się.
-Tak, liście na podwórku - odpyskowała zręcznie. - Nie rozmawiam z Tobą jaszczurko.
-Zamilcz, Granger - odpowiedział blondyn. - Masz prawo by zachować milczenie.
-Dzięki, nie skorzystam.
Ślizgon postanowił nie toczyć dłużej tej potyczki i nie odezwał się więcej w kierunku Gryfonki.
Shane natomiast nie odezwał się tylko uśmiechał łobuzersko.
-No, no Hermiona i cięty język - parsknął wreszcie. - Kto by pomyślał.
-I czego się szczerzysz, Collins?
-Wasze gierki słowne po prostu to miód na moje serce - ręce oparł na klatce piersiowej niczym postrzelony strzałą amora i westchnął. - Czysta poezja.
-I dramaturgia.
-Granger, Collins! Nie przeszkadzam? - nad ich głowami pojawił się Snape. - Może jakiś referacik na początek roku?
Hermiona i Shane zamilkli. Zastanawiali się nad tym co profesor wymyśli. Kasztanowłosa gotowa była zaprotestować referatowi, ale ślizgon wyręczył ją i zaczął rozmawiać z mistrzem eliksirów.
-Profesorze to moja wina, zagadałem Hermionę - rzekł pewnie. - Proszę jej nie winić.
-Ślizgon broni Gryfonkę, kto by pomyślał, panie Collins - zaczął żartobliwie Snape. - Jednak referat was czeka na temat dzisiejszego eliksiru. Może być krótki, długość zostawiam wam, ale ma być.
Na lekcji ważyli eliksir Słodkiego Snu, który nie był łatwy jak się okazało. Szło dużo składników, a dodawanie ich było skomplikowane. Snape miał wyczucie by zadać im esej na temat tak trudnego eliksiru, który okazywał się przydatny w życiu codziennym czarodziei.
Shane doskonale sobie radził jak na pierwszy dzień nauki. Jego spryt, a jej mądrość uzupełniały braki obojga przez co czuła się jakby znała chłopaka od zawsze.
Kiedy ich dłonie się przypadkiem zetknęły, gdy podawali sobie potrzebne rzeczy, Hermionę przeszedł dreszcz. Takie nieznane uczucie i elektryczność jaka biła od niego. Albo od niej?
Poczuła się co najmniej dziwne.
-Też to poczułaś? - zapytał zaskoczony. - To było...
-Dziwne - skwitowała. - Bardzo dziwne.
Odruchowo podrapała swoje lewę ramię, a Shane przyglądał się jej. Drapała się w tym miejscu, gdzie nosił on sam znamię, które rzekomo posiadali potomkowie Voldemorta.
Obserwował ją do momentu, gdy przez przypadek dziewczyna mocniej szarpnęła za koszulę odsłoniła część ramienia, a na nim było znamię kropli z inicjałem.
"To niemożliwe - myślał gorączkowo. - Ona nie może być...nie powinna być w to mieszana."
Postanowił dalej nic nie wspominać Hermionie o historii, którą opowiedział mu Malfoy. Nie uwierzyłaby i tak, a on sprowadził by na siebie jakieś przekleństwo, którym by go potraktowała.
Jednak nie zamierzał zostawić tak tej sprawy.
"Powiem chłopakom o tym, oni będą wiedzieli co robić" - zadecydował.
Decyzja zapadła.
Czekała ją Crudelis Veritate, a on nie mógł obronić jej przed przeznaczeniem. Po fakcie,że ona mogłaby być jego siostrą..sprawiło to, że chciał być blisko niej, chronić ją i nie dopuścić by więcej płakała. Dość wycierpiała.
Musiał ją chronić przed całym złem.

CZYTASZ = KOMENTARZ
Rozdział krótki za co przepraszam, ale nie miałabym innego terminu do publikacji jak i czasu by coś napisać jeszcze dobrego w najbliższych dniach. 
Aczkolwiek rozdział 3 będzie dłuższy co mam nadzieję wynagrodzi wam krótkość tego.
Dedykacja dla Ewe...wiesz za co. 
Wielka jesteś <3 

1 komentarz:

  1. Dziękuję za nastepną dedykację *-* rozdział choć krótki ale jest dobrze wszystko opisane i dla czytelników jest teraz: "co będzie dalej?" dlatego przynajmniej ja mam chrapkę na więciej i niecierpliwie czekam na następng rozdział i rozdział zajebisty i też dobra fabuła i wprowadzenie do rodziału 3 więc tak czekam na więcej i życzę dużo weny na następny rozdział i ciepłutkie pozdrowienia od wiernej czytelniczki ��

    OdpowiedzUsuń

Czytelnicy